Blog > Komentarze do wpisu
Ciemna strona ikony
Ma budzącą zaufanie twarz etosowego intelektualisty. Grube szkła okularów, zmierzwiona czupryna w której lśnią siwe włosy, broda pokryta nonszalancką trzydniową szczeciną i lekko zaokrąglony brzuch - świadectwo, że nie mamy do czynienia z zawziętym ascetą. Spotkaliśmy się kilka razy - nasze dzieci chodziły do tej samej szkoły i wspólnie jeździły na letnie obozy sportowe, a poza tym jego żona - Małgosia, pracowała ze mną w jednej firmie. Trudno byłoby powiedzieć, że byliśmy zaprzyjaźnieni - cóż, jednak różnica wieku i życiowych doświadczeń. Ja byłem zaledwie początkującym "rookie" w dziennikarstwie, gdy on już pisał zapierające dech w piersiach reportaże z Ameryki Łacińskiej i budzące szacunek analizy polityczne. Był... i jest jedną z tych osób, którym się ufa, zupełnie intuicyjnie, bo mają dziennikarską rzetelność i ludzką uczciwośc wypisaną na twarzy. Nic dziwnego, w końcu mistrzem i mentorem Artura Domosławskiego był guru polskiego dziennikarstwa, ikona reportażu - Ryszard Kapuściński.
Znali się, przyjaźnili i cenili wzajemnie swój profesjonalizm, wiedzę i humanizm. Nie było w Polsce drugiego takiego dziennikarza, z którym Kapuściński mógłby równie kompetentnie porozmawiać o swojej idee fix - biedzie i wykluczeniu społecznym w krajach trzeciego świata. O ile Wojciech Jagielski (kolega redakcyjny Domosławskiego) był spadkobiercą Kapuścińskiego - reportera frontowego, to Artur został jego ukochanym przybranym synem, który przejął po nim troskę o los biedaków. Po śmierci Cesarza Reportażu Artur, jako najbardziej zaufany i kompetentny przyjaciel rodziny, dostał zadanie, by uporządkować archiwum Kapuścińskiego i ogarnąć jakoś jego spuściznę. Wywiązał się z zadania z należytym zaangażowaniem i sumiennością. Próbny egzemplarz tej książki trzymam w ręku. Ale na dwa tygodnie przed publikacją wciąż nie wiemy, czy "Kapuściński. Non - fiction" ujrzy światło dzienne. Nad Domosławskim i jego dziełem zebrały się czarne chmury. Wdowa po Ryszardzie Kapuścińskim - Alicja, zapowiedziała walkę w sądzie o zablokowanie publikacji, która jej zdaniem burzy mit i oczernia największego w historii polskiego reportera. Mogę sobie tylko wyobrazić co czuł Artur, gdy podczas trwającej długie miesiące kwerendy w dokumentach swojego mistrza, zaczął rozumieć, że nie wszystkie elementy układanki, która składała się na portret Kapuścińskiego, pasują do obrazka. Nikt nie byłby bardziej szczęśliwy, niż jego najwierniejszy uczeń, gdyby udało się potwierdzić spiżowy charakter mistrza. Ale to właśnie Kapuściński uczył Artura, by zawsze pisał uczciwie. Więc Artur pisał. Powstało 600 stron bolesnej biografii, którą czyta się z krwawiącym sercem. Domosławski lubi i szanuje Kapuścińskiego, podziwia go. To się czuje. Ale z drugiej strony stara się z maksymalną uczciwością opisać prawdziwe życie swojego idola. Nie pomija jego współpracy z bezpieką (w takim kontekście wizyta TW Kapuścińskiego w strajkującej stoczni w sierpniu 1980 roku nabiera trochę innego wymiaru). Opisuje gorliwą współpracę z PZPR i dość podejrzanymi typkami trzęsącymi mediami w pierwszych dekadach PRL. Po raz pierwszy pisze o kobietach mistrza, które wprawdzie niemal nie istniały na kartach jego książek, ale w "realu" były istotną częścią jego życia. Nie są to konfabulacje - Domosławski przeprowadził z kobietami Kapuścińskiego wywiady. Szokiem jest przeczytać wyznanie jego córki: Nienawidziłam go! Najgorsze jednak co mogło się przydarzyć Cesarzowi Reportażu, to cios w jego zawodową rzetelność. Artur odkrył, że wiele z jego najsłynniejszych reportaży, to raczej literatura piękna, niż dziennikarstwo. Kapuściński koloryzował wiele wątków swojej biografii (np. ojciec uciekający z transportu do Katynia). Zmyślał też w książkach. W tamtych czasach i miejscach, w których był, nikt go nie mógł sprawdzić. Dopiero teraz, gdy świat się zmniejszył, a obieg informacji przyspieszył, możemy dotrzeć do świadków, którzy punkt po punkcie obalają "smaczki" z jego relacji. Ile naprawdę było księgarni w Addis Abbebie w ostatnim roku panowania Hajle Selasje? Co naprawdę mówili rewolucjoniści, prezydenci, pułkownicy? "Kapusta" szczycił się swoją świetną pamięcią - nigdy nie nagrywał wywiadów (czego mu zawsze strasznie zazdrościłem). Czy aby na pewno o pamięć chodziło? Jego książki są skarbnicą wiedzy o świecie. Szkoda, że nie można im ufać bezgranicznie, ale "Si ne vero e bentrovato" - jeśli nawet nie jest to prawdziwe, to dobrze napisane. Nic nie zniszczy faktu, że Kapuściński jest dla mnie zawodowym wzorem i "bohaterem życia codziennego". Pamiętam, jak wycięliśmy z Maćkiem jego zdjęcie i przyszpililiśmy do ściany, żeby inspirowało nas przed wyjazdem na Kilimandżaro. A Artur Domosławski napisał o nim książkę życia. Nigdy nie ufałem jakobinom, którzy mieli na sztandarach wypisane hasło: Prawda nas wyzwoli! Ale ta książka nie zrzuci Kapuścińskiego z pomnika. Co najwyżej sprawi, że stanie na postumencie żywy człowiek, a nie bryła martwego spiżu. środa, 17 lutego 2010, mzungu6
Komentarze
Gość: , *.aster.pl
2010/02/18 16:12:20
Myślę, że ona jedak rozumie Kapu lepiej niż Domosławski.
Szkoda tylko, że sposób w jaki ją podszedł Domosławski i w jaki wykorzystał jej zaufanie, będzie ją pewni kosztować kilka lat życia.
Gość: , *.neoplus.adsl.tpnet.pl
2010/02/18 22:50:58
Pan Sergiusz pracuje w miesięczniku "Pani", wcześniej w Gali, Vivie, Super Expresie. Panie Arturze! Jak Wyborcza pójdzie po rozum do głowy i pana wywali, zawsze będzie pan miał zapewnioną posadkę. Z takimi idiotami jak wy trzeba krótko. To jak? Następna biografia będzie o wielkim reporterze Sergiuszu?
Gość: Pan, *.neoplus.adsl.tpnet.pl
2010/02/18 22:59:45
"Jeśli naprawdę ktoś szanował i rozumiał Kapuścińskiego, powinien pamiętać, co ten przez całe życie chciał nam uświadomić."
Właśnie - że trzeba szanować drugiego człowieka i nie wykorzystywać zaufania ludzi! Twoje miejsce Domoslawski jest w miesięczniku "Pani"! 2010/02/18 23:38:08
"Pan Sergiusz pracuje w miesięczniku "Pani", wcześniej w Gali, Vivie, Super Expresie"
Jestem pod wrażeniem. Nie wiedziałem, że jest ktoś, kto tak uważnie śledzi moją ścieżkę zawodową. Nie wiem wprawdzie jak to się ma do książki Artura Domosławskiego o Ryszardzie Kapuścińskim, ale może brak mi wyobraźni. Do wiadomości mojego biografa: przed Super Expressem był jeszcze Kurier Polski, Gazeta Krakowska, Radio Alex, Regionalna Gazeta Codzienna, Tygodnik Dunajec i Świat Młodych. W szkole podstawowej należałem do PTTK i - jak sądzę, choć prawie nie pamiętam - do TPPR (Towarzystwo Przyjaźni Polsko Radzieckiej)
Gość: Emigrantka, 186.16.80.*
2010/02/19 07:45:30
Rety, chyba z krzesla spadne po tym Panskim opisie Domoslawskiego, jak z jakiejs Kalasinskiej...
No a poza tym bzdury: Kapuscinska nie powiedziala nigdzie, ze wniosla pozew bo biografia obala mit. To Panski wysmysl. Nigdy nie mówila publicznie o mezu w kategoriach mitu, a juz twierdzenie, ze go nie rozumiala jest szczytem bezwstydu - a skad Pan wie cokolwiek na ten temat?? No skad? Twierdzenie, ze Domoslawski lubi i sznuje Kapuscinskiego jest kpina, w kontekscie tego co pisze Pan dalej. I chcialabym wiedziec przed kim Zojka skaladala cytowane deklaracje, bo o ile wiem, wywiadu z nia Domoslawski nie przeprowadzal. Naturalnie, odczuwam swoja bezsilnosc i daremnosc oporu wobec braku etyki i zwyklej ludzkiej przyzwoitosci jaka prezentujecie, ale nie moge sie powstrzymac od wyrazenia mojej na to niezgody.
Gość: ktos, 217.153.216.*
2010/02/19 07:45:50
do Pana: człowieku, wez persen, opanuj sie i jeszcze raz przeczytaj co wypisujesz. Bo na tym etapie naprawde wzbudzasz litosc. Sam uprawiasz to, co zarzucasz innym: ze strzepkow doniesien prasowych wyciagasz wnioski, ksiazki nie czytales, ale swietnie wiesz co w niej jest. Załosne.
Gość: Łatwa i głupia, *.neoplus.adsl.tpnet.pl
2010/02/19 10:44:19
Emigrantko, nie baw się w osobiste przytyki tylko rozmawiaj o konkretach. Powody dla których Alicja Kapuścińska wniosła pozew nie są tajemnicą. Były one już publicznie wykładane. I jeżeli się okaże, że Domosławski kłamał, dość łatwo będzie mu to udowodnić. Tylko - jak sądzę - do takiego procesu nie dojdzie. I nie podoba mi się, że pisząc "Zojka" sugerujesz jakąś zażyłość z tą rodziną o której prawdopodobnie wiesz tyle co reszta, czyli nic. Bo na razie twój wkład w dyskusję to powtarzanie gazetowych informacji, standardowe banały o "zwykłej ludzkiej przyzwoitości" i kilka inwektyw.
2010/02/19 11:35:22
Do moich Szanownych Adwersarzy,
Czuję się trochę niezręcznie, bo w przeciwieństwie do Was (a dzięki uprzejmości Szefowej Działu Kultury gazety. w której pracuję) miałem już możliwość przeczytania książki Domosławskiego. Mogę się więc odnosić do tego co on napisał, a nie tego co w innych gazetach napisali o nim. Mam szczerą nadzieję, że Alicji Kapuścińskiej nie uda się zablokować publikacji tej książki i już na początku marca, będziecie mogli osobiście się przekonać, co ona zawiera. A teraz - skoro rozmawiamy na poziomie emocji - wierzę Arturowi Domosławskiemu z tego samego powodu, z którego Ryszard Kapuściński obdarzył go przyjaźnią: bo uznał, że jest uczciwym człowiekiem i bardzo dobrym, rzetelnym dziennikarzem. I dlatego wierzę, że jego książka jest rzetelna. Jeśli ktoś przedstawi wiarygodne dowody, że Domosławski kłamał, obiecuję, że napiszę o tym na tym blogu. Ale dopóki nikt nie udowodni, że jest inaczej, przyjmuję, że Artur Domosławski napisał prawdę. Jeśli ktoś twierdzi, że przyjaźń polega na sprzeniewieżeniu wartości, w które wierzył Kapuściński i zakłamaniu prawdy, to jego sprawa. Ale sami zobaczycie, że Artur Domosławski napisał dobrą książkę, która spełnia wszystkie kryteria, które zakładał w swoich reportażach Kapuściński. Pisze o swoim przyjacielu "Ryśku" z empatią, ale szczerze. Tak jak sobie na to Kapuściński zasłużył. Nie trzeba go "bronić" opluwając Artura. Trzeba zrozumieć skomplikowaną ścieżkę życiową, która doprowadziła go, całkiem zasłużenie, do pozycji największego dziennikarskiego autorytetu. Co do uwag na temat mojego własnego stylu pisania, coż... zazdroszczę Wam oczytania. Ja wciąż jeszcze nie mam czasu na to, by sięgnąć po książki pani Kalicińskiej. Jeśli mój styl jest rzeczywiście podobny, to przyjmuję to z pokorą i nawet - zadowoleniem. Zdaje się, że to dość poczytna pisarka... ;-) Pozdrawiam Sergiusz Pinkwart
Gość: TK, *.171.118.226.static.crowley.pl
2010/02/20 17:10:48
Przyszło mi do głowy, ze cała akcja z p. Alicją Kapuścińską to - niestety - również znak
widzialny szowinizmu niewidzialnego. Dlaczego? Nikt w debacie, choćby tutaj, ale i w gazetach, nie patrzy na całą sytuację z jej punktu widzenia. Oczywiście, pani Alicja wybrała słabą linię obrony -- cenzura w Polsce źle się kojarzy. Cenzura prewencyjna to Dederko i jego film o Amwayu -- nie było szans, żeby w tak ustawionej sprawie mieć sojusznika. Ale meritum? Będę się upierał, że poświęciła swoje życie, by mąż mógł spokojnie pracować. Dla dobra rodziny. Wiadomo, nie było zawsze kolorowo i idealnie. Ale per saldo miała satysfakcję, że mąż jest sławny, jeździ po świecie, pisze świetne książki. W tym sensie A.Domosławski - choć zupełnie nieświadomie - jest intruzem, który niczym walec przejeżdża po ułożonym życiu rodziny Kapuścińskich i ich najbliższych znajomych. Nie miał takich intencji, chciał napisać książkę i świetnie. Ale mam na tyle dużo w sobie empatii, by zrozumieć, co może czuć pani Kapuścińska. A my co? Odtrąbimy sukces, że książka jednak się ukaże? No właśnie... nie tylko o to chodzi. (Moim zdaniem). Tomek Kluk Zainicjowałem grupę przeciwko cenzurze prewencyjnej w tym przypadku, zapraszam! www.facebook.com/group.php?gid=311071122091
Gość: ktos, 217.153.216.*
2010/02/21 00:26:01
Doskonale moge zrozumiec uczucia p. Kapuscinskiej. Skoro tyle poswiecila, by byc z wybitnym, wielkim czlowiekiem, z pewnoscia nie chce, by wyszlo na jaw, ze ow czlowiek mial rowniez ciemniejsze strony, albowiem podwazyloby to sens jej zyciowych wyborow. Zastanawiam sie, czy to nie jest cena slawy. Ze jednak moze znalezc sie biograf czy dziennikarz, ktory doszuka sie czego niefajnego. Sek w tym, by opisac to cos w sposob mozliwe delikatny, ze zrozumieniem, z taktem. Bo czy uczciwe byloby pominiecie prawdy?
Gość: Łatwa i głupia, *.neoplus.adsl.tpnet.pl
2010/02/21 16:24:23
"Znak widzialny szowinizmu niewidzialnego" hm....muszę to jeszcze przemyśleć :-)
Rozumiem uczucia wdowy. Ale z tym poświęceniem to już chyba lekka przesada. CO konkretnie poświęciła? Spełniła się w zawodzie, ze statusu żony sławnego człowieka czerpała korzyści. Bycie z kimś wybitnym to rzadki przywilej. Większym poświęceniem jest dzielenie życia z nieudacznikiem. Jednego nie rozumiem. Dlaczego poprosiła o napisanie książki o mężu znakomitego dziennikarza, znanego z przenikliwości? Czy nie powierzyła mu tego zadania w dowód uznania za jego uczciwość i wysokie standardy? Czego więc oczekiwała? Że taki człowiek nagle postąpi wbrew sobie i ułoży kolorowy portrecik wazeliną malowany? Skoro bawisz się granatem, nie dziw się gdy wybuchnie....
Gość: ktos, 217.153.216.*
2010/02/21 19:29:44
Latwa i glupia: podpisuje sie pod kazdym slowem. Jak mowia anglojezyczni: I rest my case. :)
Gość: erl, *.chello.pl
2010/02/26 09:51:39
Z treści większości komentarzy wnioskuję, że nie o biografię chodzi, a o laurkę wielkiego reportera. I to satysfakcjonowałoby większość. Ja jednak wolę przeczytać biografię z krwi i kości, o człowieku z krwi i kości. Pięknych, koloryzowanych laurek, nie dotykających brudów - lub smaczków - zwykłego życia mieliśmy bez liku. Oburzenie części towarzystwa, wydaje się być jakimś skandalem, podobnym do niedawnej obrony Polańskiego przez środowisko twórcze, pod hasłami "wielki artysta wszystko może". Troszkę to pachnie koterią.
Gość: mzungu6, *.neoplus.adsl.tpnet.pl
2010/02/26 11:12:20
Tu nie ma łatwych podziałów typu: My i Oni. Myślę, że po obu stronach barykady - za publikacją i przeciw książce Domosławskiego, stoją podobni ludzie. Ludzie, którzy podziwiają i znają książki Kapuścińskiego. Reszta stoi obok i ma gdzieś nasze spory. Sam jestem ciekawy jak będą ewoluowały poglądy tego "naszego" środowiska. Czy można być "za" książką Domosławskiego i jednocześnie twierdzić z całym przekonaniem, że jednym z największych autorytetów jest dla mnie Profesor Bartoszewski, który książkę "zjechał" nie przebierając w słowach? Mam ciekawy dylemat: Moje własne przekonanie o słuszności publikacji "Kapuściński Non-fiction" i zdanie człowieka, z którym się liczę...
Sergiusz
Gość: i., *.chello.pl
2010/02/26 12:15:33
Na pewno książkę przeczytam, ale zanim - zastanawiam się, dlaczego p. Kapuścińska nie dość, że wyraziła zgodę na pisanie biografii męża, to jeszcze udostępniła całą dokumentację - czyżby nie wiedziała, co zawiera? nie wiedziała, że może ona być podstawą do odbrązowienia postaci Wielkiego Reportera?
wierzyła w mit człowieka, z którym spędziła tyle lat, heroicznie, jak to niektórzy podsumowują? nie znała go? Jakoś nie wierzę. |
|
że już nie umiem powiedzieć nic
na swój temat
Szkoda, że kobieta z którą spędził ponad pięćdziesiąt lat tego nie rozumie.